Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności    Informacja o przetwarzaniu danych osobowych    AKCEPTUJĘ
MZD logo Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy

 

 

STRONA GŁÓWNA

2022-06-14

215. ROCZNICA BITWY POD FRYDLANDEM



215 lat temu, 14 czerwca 1807 r., pod Frydland, na pole jednej z najważniejszych bitew epoki napoleońskiej, nadciągały polskie oddziały z dywizji generała Jana Henryka Dąbrowskiego, wchodzące w skład korpusu marszałka Eduarda Mortiera. Na ich czele szedł pułk dowodzony przez przyszłego właściciela Dobrzycy, pułkownika Kazimierza Turnę (1778–1817), którego udział w bitwie tak zapamiętał obserwujący go z szyków piechoty ówczesny podporucznik Antoni Białkowski: „Na lewem skrzydle naszem stał pułk piąty strzelców naszych pod dowództwem pułkownika Turna. Pułk ten został zaczepiony przez lekkie kawalerye nieprzyjacielskie, które po zaczepce zaczęły się spiesznie cofać. Wspomniany pułk uderzył na cofających się, ale nieprzyjaciel, cofając się, wprowadził naszych na bateryę usypana w życie, która kartaczami ubiła naszym dużo ludzi i koni. Wstrzymali się nasi nieco, będąc niespodziewanie porażeni, ale jeden ze sztabsoficerów krzyknął «Pułkowniku naprzód!», co pułkownik powtórzył i pułk tak uderzył, że wspomniane baterye w momencie zdobył. Kanonierów wyciąwszy, sześć dział zabrał”.

Do bitwy pod Frydlandem doszło zaledwie kilka dni po nierozstrzygniętej bitwie pod Lidzbarkiem Warmińskim (10 czerwca). Podjęte w jej następstwie manewry obu stron doprowadziły do tego, że prawie 70-tysięczne siły rosyjskiego głównodowodzącego gen. Levina Augusta von Benningsena zaatakowały odosobniony, ale umiejętnie broniący się korpus francuski marszałka Jeana Lannesa. Musiały jednak w tym celu przejść przez krętą i bagnistą w tym miejscu rzekę Łynę, która pozostała za ich plecami. Nadarzającą się okazję do wydania bitwy stłoczonym w niekorzystnych warunkach terenowych Rosjanom wykorzystał Napoleon, ściągając przez cały dzień 14 czerwca kolejne korpusy pod Frydland (łącznie zdołał zgromadzić 54 tysiące żołnierzy). Korpus Eduarda Mortiera wraz z idącym na jego czele pułkiem Kazimierza Turny (oficjalnie od 6 czerwca 1807 r. był to 5. pułk strzelców konnych, w większość relacji i rozkazów używano wówczas jednak jego poprzedniej nazwy, czyli 1. pułku jazdy legii poznańskiej), dotarł tam jako jeden z pierwszych, po kawalerii francuskiej generałów Grouchego i Nansoutego. Wraz z nią związał skutecznie wciąż znacznie przeważające liczebnie siły rosyjskie, a następnie zajął pozycję na lewym skrzydle ugrupowania francuskiego. W tym czasie nadciągnęły pozostałe korpusy francuskie, dzięki czemu Napoleon był w stanie późnym popołudniem wyprowadzić rozstrzygające uderzenie siłami korpusów dowodzonych przez marszałków Neya i Victora. Po ciężkich i krwawych walkach zmusiło ono do odwrotu za rzekę lewe skrzydło rosyjskie, a następnie rozbiło główną część sił Benningsena, spychając stłoczoną masę ludzi i koni w bagniste brzegi Łyny. W rezultacie doszło do całkowitej klęski armii rosyjskiej, uszczuplonej o prawie 25 tysięcy ludzi oraz całą artylerię. Zmusiło to cara Aleksandra do podjęcia rozmów pokojowych, zakończonych słynnym traktatem tylżyckim 7 lipca 1807 r., którego skutkiem było formalne powstanie Księstwa Warszawskiego.

Spośród oddziałów polskich najbardziej znaczącą rolę w bitwie odegrał właśnie pułk Kazimierza Turny, którego działania tak opisywał w oficjalnym sprawozdaniu szef sztabu dywizji Dąbrowskiego, ówczesny pułkownik Maurycy Hauke: „Regiment 1, stanąwszy na polu bitwy, natychmiast na lewym skrzydle był użytym. Uderzył w linii na piechotę rosyjską pod Heinrichsdorf, przełamał ją i wpadł na kawalerię rosyjską, ścigając ją aż po same baterie. Niewolnik znaczny i rozpierzchnięcie linii nieprzyjacielskich były skutkiem okazałego ataku. Marszałek Lannes i Mortier jak największe pochwały regimentowi oddawali, chociaż pierwszy raz dnia tego był w ogniu, sława na zawsze się okrył”. Obok cytowanego już Antoniego Białkowskiego z szyków piechoty pułkownika Turnę i jego oddział obserwował również Jan Weyssenhoff, wówczas major 4. pułku piechoty, który po latach wspominał „Pułk jazdy dywizyi Dąbrowskiego pod dowództwem pułkownika Turno otrzymał rozkaz gwałtownego natarcia na strzelców nieprzyjacielskich, licznie rozsypanych po zbożu przed frontem naszej linii. Pułkownik Turno, chętny i odważny, ale niedoświadczony, miał biegłego doradcę gros-majora Konopkę, legionistę. Za jego radą urządziwszy atak, Turno z takim impetem wpadł na owych strzelców, że wszystkie zboża oczyścił i dał linii głównej sposobność formować się”.

Jak widać obaj cytowani tu autorzy relacji mocno uwypuklali rolę starych oficerów, których rutynę potrafił wykorzystać zachowujący zimną krew młody pułkownik. Kazimierz Turno, choć swoje doświadczenie wojskowe zdobywał jeszcze pod koniec XVIII w. w 1. pułku kirasjerów armii pruskiej, nie miał bowiem jeszcze okazji dowodzić na placu boju. W tej sytuacji bardzo ważna była pomoc, jaką młodemu dowódcy mógł służyć doświadczony major pułku (tzw. gros-major), odpowiedzialny za kwestie wyszkoleniowe. Na szczęście Kazimierz Turno mógł tu liczyć na bardzo dobrych oficerów (i późniejszych generałów) z długim jeszcze legionowym stażem, najpierw Juliana Sierawskiego (1777–1869), a później wspominanego tu Jana Konopkę (1777–1814) – jednego z najzdolniejszych polskich kawalerzystów epoki, który za kilka lat zyska sławę w dramatycznej i nierozstrzygniętej bitwie pod Albuerą w Hiszpanii (16 maja 1811 r.), rozbijając na czele pułku lansjerów nadwiślańskich brytyjską brygadę piechoty i zdobywając niemal wszystkie jej sztandary.

Dodajmy jeszcze, że pod Frydlandem zwycięstwo nad zaprawionymi w bojach jednostkami rosyjskimi (wśród których miał być słynny izmaiłowski pułk leibgwardii) miało swoją cenę – straty 1. pułku jazdy były najwyższe z całej legii (łącznie straciła ona niemal 170 zabitych i ponad 300 rannych – wśród tych ostatnich był i sam gen. Dąbrowski lekko raniony odłamkiem w nogę). Raport generała Dąbrowskiego wyszczególniał je następująco: „Od 1go regimentu konnicy, który w pięknem spotkaniu się pod Heinrichsdorff złamał szyki nieprzyjacielskie i rozpędził go: Pułkownik Turno, Major Konopka, Podpułkownik Majewski, Porucznik Starzyński ranni, 60 podoficerów i żołnierzy zabici, 131 podoficerów i żołnierzy ranni, 190 koni ubito lub raniono” – była to więc niemal jedna trzecia stanu pułku. Rany Kazimierza Turny były zapewne lekkie, brał bowiem podobnie jak Jan Konopka udział w walkach kilku najbliższych dni, ścigając uchodzącego nieprzyjaciela. Wraz z nastaniem rozejmu dla Kazimierza Turny i jego ludzi skończyła się pierwsza wojenna kampania, choć na terenie Prus Wschodnich przebywali oni jeszcze do końca lipca 1807 r.

Na ilustracji obraz Horacego Verneta przedstawiający Napoleona na polu bitwy pod Frydlandem.



FACEBOOK INSTAGRAM YOUTUBE TWITTER WCAG

Bądź na bieżąco

NEWSLETTER